Piątek, ostatni dzień tygodnia. Zazwyczaj jeszcze parę godzin i upragniony weekend. Ale nie tym razem, nie ostatniego dnia lutego. 5:56 pobudka, zimny prysznic, szybki marsz na przystanek, by myszkowską dwójką dostać się na halę liceum im. mjr H. Sucharskiego. Pan kierowca za tę wycieczkę policzył 3,10 zł w trzech biletach o różnych wartościach. Opiekun i trener naszej siewierskiej drużyny,
Profesor Krzysztof Będkowski wydał trochę więcej, bo 5,80. Koszty przegranej.
Z samego rana ponura pogoda nie oddawała dobrych jeszcze humorów uczestników, później sytuacje się zamieniły. Po godzinie 8 wszyscy byli już gotowi do międzyszkolnych rozgrywek, ale turniej rozpoczynał się o 9. 45 minut to całkiem dobry czas na zorganizowanie sobie szybkiego śniadania, ale marzenia o wykwintnym posiłku z pobliskiej Biedronki pokrzyżowała skrupulatna woźna, która słowami „jak wyjdziecie, to już nie wejdziecie” odesłała nas do szkolnego sklepiku. Zaskakująca była bogata oferta bułek: „bułka ze wszystkim”, „bułka z serem” i „bułka z budyniem”. Zbyt duża możliwość wyboru zmusiła nas do przemyśleń, która z wyżej wymienionych propozycji będzie idealna na pierwszy posiłek tego dnia. Wtem zadzwonił dzwonek. Z hukiem otworzyły się drzwi od klas. Korytarz wypełniły chmary uczniów, którzy depcząc sobie po stopach udawali się w swoje strony. Obecny tłok i hałas skłonił nas do jednej myśli: siewierskie liceum jest idealne.
Już jesteśmy na boisku. Walkę z tłumem na korytarzu udało nam się wygrać. Jak będzie na boisku? Szybkie losowanie, trener przychodzi z informacją – jesteśmy w grupie z „jedynką” (myszkowską), Będuszem oraz Żarkami. Konsternacja, wymiana zdań, poruszenie w drużynie, jedne wnioski – trafiliśmy na faworytów, gospodarzy z Suchara.
Zaczęliśmy jak burza, egzotyczny tajfun. Padł pierwszy gol w wykonaniu Kamila Tyrały. Wynik 1:0 z Żarkami nie oddał w pełni dominacji naszej drużyny nad boiskowymi wydarzeniami. Równolegle gospodarze, nasz najbliższy przeciwnik niczym walec przejechał się po technikum z Będusza – 3:0. Przed nami trudny sprawdzian. Pełna determinacja przed meczem z gospodarzami. Po gwizdku natychmiastowa wymiana ciosów i obustronne, wzajemne poskramianie na boisku. 0:0, 4 punkty, pokazaliśmy jak bardzo trzeba się z nami liczyć.
Tymczasem Będusz wygrał z Żarkami 2:1 i sytuacja przedstawiała się następująco: Myszków 4 pkt., Siewierz 4 pkt., Będusz 3 pkt., Żarki 0 pkt. Czekała nas kilku meczowa przerwa. W tym czasie Myszków, zwycięstwem z Żarkami, zapewnił sobie wyjście z grupy. Zbieraliśmy siłę w szatni. W luźniej atmosferze, pewni swego, półfinału, zajadaliśmy się drugim śniadaniem. Było jasne, że nawet remis w ostatnim meczu awansuje nas z grupy. Dotrzymaliśmy przecież kroku faworytom. Jest przesąd, że kobieta w szatni przynosi nieszczęście. Nas odwiedziła niezwykle przejęta, najpilniej dopingująca fanka Ola. Pech z pewnością nie był jej intencją.
Początek decydującego meczu, w wykonaniu obu drużyn, niezwykle ospały, badawczy. Pierwsze zmiany w składzie i niestety strzał rywali z własnej połowy, pechowy rykoszet i piłka wpadła do naszej bramki. Zrobiło się nerwowo, pewny półfinał wymykał nam się z rąk. Nerwowo, chaotycznie ruszyliśmy do natarcia, bez zabezpieczenia tyłów. Kolejne straty były nieuniknione – wpadło i na 2:0. Nieprecyzyjny szturm, siewierska kanonada waliła głową w mur. Strzelaliśmy ślepakami, dysponowaliśmy mokrym prochem. I zabrzmiała syrena, ostatnia. W szoku, z rozpaczy z wielką chęcią zapadlibyśmy się pod ziemię. Już byliśmy w ogródku, witaliśmy się z gąską, a ta nieubłaganie odleciała. Na nic zdała się determinacja.
Przed meczem o 5 miejsce z II myszkowskim liceum drużyna praktycznie nie była zdolna do produktywnej gry. Połowa z bezsilności, druga obezwładniona wściekłością. Wyszliśmy podzieleni, jedni zaślepieni furią, niczym zranione tygrysy; inni już obojętni, bez temperamentu, jak wysterylizowane leniwce. Gdy półfinał wypada z rąk, każdy kolejny mecz przestaje mieć znaczenie. Miejsce piąte czy szóste? To już jeden szczebel. Rozpoczęliśmy rozkojarzeni, z tyłu głowy rozmyślaliśmy o wcześniejszej klęsce, przyczynie naszej degradacji, każdy o swojej „cegiełce” w jej powstaniu. I znowu, nieco „z niczego” straciliśmy dwie bramki. Bartek Zemanek odrobił jedną, ale pomimo szarpania, na więcej brakło czasu. Lub motywacji, opanowania i koncentracji. Ostatecznie zajęliśmy szóste miejsce. Ale wciąż nie rozumiem, dlaczego nie graliśmy o finał z Częstochową.
Po nieudanych rozgrywkach, w szybkim tempie udaliśmy się na przystanek. Mimo pięknej pogody, humor nam nie dopisywał. Myśl o wydaniu kojonych 3 złotych za przejazd z średnio komfortowych warunkach niemalże wbijała ostatni gwóźdź do trumny. Wszystko odmieniło się dzięki dwóm starszym paniom, które od Myszkowa aż do końca Będusza rozmawiały o polityce – „Putin trzyma na tym łapę!” – wykrzyknęła jedna do drugiej. „Boją się Putina” – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Gdyby tego było mało, na jednym z przystanków, do dwójki, która chwilowo stała się siedzibą komisji do spraw międzynarodowych dołączył straszy pan. Delikwent emanował swoim największym zainteresowaniem jakim z pewnością był alkohol. Oprócz tego widoczne również było jego zainteresowanie handlem – „Dam panu kaszankę za bilet! Kur**. Kaszankę! Chcesz?!” – kusił propozycja kierowcę. Niestety ten nie wydawał się zainteresowany, ale bez problemu dowiózł klienta do celu. Czyli bilety nie były aż tak konieczne?
Po tak barwnych przeżyciach ostatniego dnia drugiego miesiąca roku wszyscy mieli nadzieję, że weekend będzie bardziej udany. Aby upewnić się w tym przekonaniu, większość grupy wybrała się na słodkie bułki do siewierskiej Severiany.
Skład:
- - Adamczyk Patryk
- - Dziechciarz Albert
- - Kędzior Michał
- - Popczyk Norbert
- - Pyrzyk Marcel
- - Tyrała Kamil
- - Sroka Marcel
- - Sroka Sebastian
- - Wójcik Dominik
- - Wypiór Marek
- - Zemanek Bartosz
- - Żak Piotr